Miało być dziś o kolejnych żółtych dodatkach do pokoju, ale że nie zdążyłam uszyć poszewek na poduszki bo zajmowały mnie inne szyciowe zaległości prezentuję temat zastępczy:)
Oto duma naszego mieszkania-lampa:)
Zdaję sobie sprawę, że nie jest zwyczajna i na pewno wielu się nie podoba ale dla nas to cud nad cuda:)
Własnoręcznie zrobiona, cieszy nasze oczy od roku i bardzo dobrze się sprawdza:)
Zdjęć dużo bo pokój mały a ciężko ująć ją w całości:)
Do zrobienia lampy użyliśmy:
-2 komplety zwykłych lamp z kloszami (lampy zostały całkiem rozłożone na części)
-duże ilości białego kabla (wbrew pozorom ciężko dostać taki nie popisany oznaczeniami)
-jeden dzień roboty i dużo brzydkich słów i łez (nie łatwo było wiercić a łzy polały się gdy przy montażu ostatniej kuli lekko się uszkodziła)
I już:)
Wspólny pomysł, wykonanie męża:) i mamy takie cudo na suficie:)
Dwie największe kule wiszą nad stołem i świecą niezależnie od pozostałych (najczęściej używane).
Dwie średnie kule wiszą nad kanapą a dwie małe nad kominkiem:)
Dodatkowo wymyśliłam opcję imprezową- gdy przychodzi dużo gości stół stawiamy inaczej więc jedna z dużych kul również zmienia miejsce, aby znów dwie duże kule znajdowały się dokładnie nad stołem:)
Taki sprytny myk:) Jesteśmy bardzo zadowolenie z naszej pracy i nie przeszkadza nam nawet to że może taka lampa lepiej wyglądała by w dużym pomieszczeniu.... Mamy pomieszczenia ciasne ale własne a do tego wymarzoną lampę:)
Może kogoś ten nasz twór skusi na własnoręczne wykonanie lampy-obojętnie jakiej, ważne że własnej:)
pozdrawiam
szWaczka